3 rzeczy, które powiedziałabym młodszej sobie

Ostrzegam – poniższy tekst jest z gatunku tych zdecydowanie osobistych, subiektywnych i nienaukowych. Myślę jednak, że dla osób znajdujących się na podobnym etapie życia (lub, tym bardziej, wcześniejszym) co ja, może być czymś, co po prostu warto przeczytać.

Czas refleksji…

Za niecałe cztery tygodnie skończę ćwierćwiecze. Może sporo, może nie. Jestem daleka od uważania się za wszechwiedzącego mędrca i doskonale zdaję sobie sprawę, że to, ile wiem o sobie i o świecie, jest maleńką kroplą w morzu tego, czego jeszcze nie wiem. I być może nigdy się nie dowiem. Mimo tego, zakończenie pewnego etapu życia, jakim był dla mnie czas studiów, a także nadchodzące wielkimi krokami dwudzieste piąte urodziny zmusiły mnie do pewnych refleksji dotyczących mnie samej, a zwłaszcza moich dotychczasowych przekonań, które udało mi się (na szczęście!) obalić. Oto one.

1. Jesteś wystarczająco dobra.

A nieustanne szukanie poparcia w oczach znajomych, lub (co gorsza!) zupełnie obcych osób i obawa o to, jak zostaniemy odebrani, to nic innego, jak autosabotaż, blokujący nas w różnych sferach życia.

Doskonałym przykładem było dla mnie założenie bloga, na które zdecydowałam się dopiero kilka miesięcy temu. Od niepamiętnych czasów lubiłam pisać, sprawiało mi to sporą przyjemność. Mimo tego, gdy tylko ktoś sugerował mi wyjście z tym “na świat”, do szerszej publiki, wzdrygałam się z ciarkami przerażenia. Jak to? Ktoś ma to czytać? A co, jeśli nie mam wystarczająco dużo do powiedzenia? Albo palnę coś głupiego? Przecież jest tyle osób z większą wiedzą i doświadczeniem niż ja, więc dlaczego to ja mam się wypowiadać? Ostatecznie dotarło do mnie, że obiekcje te nie mają racji bytu, a mój punkt widzenia może być tak samo cenny, jak innych. I jestem wystarczająco dobra by robić to tu i teraz, nie za 5 lat, gdy zdobędę kolejne tytuły naukowe 😉

Przekonanie, że nie jesteśmy wystarczający tacy, jacy jesteśmy, może objawiać się w najróżniejszy sposób. Możemy wyznaczać mało ambitne cele, by nie poczuć rozczarowania sobą, jeśli się nie uda. Albo nie zakładać krótkich spodenek lub topu z odkrytym brzuchem, póki nie schudniemy tych kilku kilogramów. U każdego z nas może pojawiać się w innej formie, z różnym nasileniem, ale niemal zawsze jest ono szkodliwe i krzywdzące.

Droga do całkowitej akceptacji siebie jest kręta i wyboista. Z pewnością nie jestem jeszcze na mecie, ale każdego dnia staram się pracować nad tym, by polubić siebie jeszcze trochę bardziej. Warto więc takie przekonanie-blokadę przynajmniej świadomie zauważyć, po czym, mimo początkowego dyskomfortu, starać się krok po kroku ją przekraczać.

2. Czasami warto się pożegnać.

Z biegiem czasu dotarło do mnie także, że nie muszę utrzymywać każdej relacji. A wręcz nie powinnam.

Miałam zwyczaj brania całkowitej odpowiedzialności za to, jak wyglądały moje relacje z otoczeniem, ignorując zupełnie, że do tanga trzeba dwojga 😉 I to naturalne, że jeśli jedna strona danej znajomości nie inwestuje w nią w podobny sposób, szala w końcu całkowicie się przechyli. To samo tyczy się relacji, w których, pomimo zaangażowania obu stron, drogi się po prostu rozchodzą. Jako żywe jednostki ulegamy nieustannym zmianom w całym cyklu życia. Czasem zmierzamy w podobną stronę, a czasem obieramy zupełnie inny kurs. I to jest zupełnie okej.

Obecnie staram się (w miarę możliwości czasowych ;)) dbać o te relacje, które wnoszą do mojego życia coś pozytywnego. Żegnam się zaś z tymi, które wpływają na mnie w jakikolwiek sposób negatywnie, są toksyczne, lub zwyczajnie się wypalają. Nie obarczam przy tym winą drugiej strony – czasem po prostu relacja przestaje spełniać swoją funkcję. Tak samo, jak nasze losy się schodzą, tak i niektóre także rozchodzą.

3. Stracone szanse bolą bardziej niż porażki.

Jest to częściowo powiązane z pierwszym punktem. Często myśląc, że nie jestem pod jakimś względem wystarczająco dobra, rezygnowałam z najróżniejszych okazji, wyzwań, czy szans na spróbowanie czegoś nowego. Nie chciałam spróbować sportu, bo przecież byłam beznadziejna na lekcjach WFu i na pewno połamię sobie co najmniej jedną kończynę. Nie chciałam też pisać bloga, bo żyłam w przekonaniu, że nikt nie będzie go czytał, a jeśli nawet ktoś będzie, to na pewno po to, by się pośmiać.

Te rzeczy ostatecznie zrobiłam, ale na przestrzeni życia zmarnowałam wiele innych szans, bo wątpiłam w siebie, bałam się efektu, jaki mogę osiągnąć, poniesienia klęski, lub czegokolwiek innego. Nie mogę sobie jednak wyobrazić niczego gorszego, niż pod koniec życia, zamiast snuć wspomnień o wszystkim, czego udało mi się spróbować lub dokonać, przywoływać wyobrażenia o tym, co mogłam zrobić. Ale nie zrobiłam. I żyć w bańce, w której w zasadzie niczego ciekawego nie przeżyłam. Jasne, wiele rzeczy mi się nie udało. Ale czy żałuję ich spróbowania? Ani trochę.

Poza tym, czasem porażki okazują się ostatecznie pomostem do korzystnych zmian w życiu. Jest mniej prawdopodobne, że postanowimy postawić wszystko na jedną kartę i wywrócimy swoje życie do góry nogami, gdy w zasadzie wszystko nam się udaje, albo jest przynajmniej stabilnie. Jednak, gdy tracimy pracę lub kończymy związek, możemy napisać swoją historię od nowa. Inaczej. I być może lepiej.


(Nie)oczywistości

Zwykle staram się, by moje wpisy były przynajmniej częściowo oparte na aktualnych, rzetelnych doniesieniach nauki. Ten jest inny. Jest subiektywny i wynika wprost z moich osobistych przemyśleń. Mimo tego, mam poczucie, że podobne przekonania mogą towarzyszyć wielu z nas. I być może przynajmniej jedna osoba potrzebuje przeczytać to właśnie w tym momencie.

Zdaję sobie sprawę, że niektóre sformułowania mogą brzmieć trywialnie. Dla mnie, pomimo pewnej oczywistości, ostatecznie trywialne nie były – w końcu czasami najprostsze rzeczy najtrudniej jest sobie uświadomić.

Mówi się że uczymy się całe życie. Cieszę się na kolejny jego rok i jestem niesamowicie ciekawa, czego jeszcze uda mi się dowiedzieć. A czy Wy macie coś, co dodalibyście do tej listy jako kolejne przekonanie do obalenia? Podzielcie się w komentarzu!

0FaniLubię
730ObserwującyObserwuj
Kamila Laurence
Kamila Laurencehttps://kamilalaurence.com
Cześć! Jestem Kama, z wykształcenia i zamiłowania psycholog, na co dzień piszę bloga i dogadzam moim kotom. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, by pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i swoje relacje z otoczeniem. Pokazuję też, jak prowadzić fajniejsze życie i odnaleźć się w codzienności.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Cześć! Jestem Kama, z wykształcenia i zamiłowania psycholog, na co dzień piszę bloga i dogadzam moim kotom. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, by pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i swoje relacje z otoczeniem. Pokazuję też, jak prowadzić fajniejsze życie i odnaleźć się w codzienności.

Dołącz do obserwujących!

Instagram