Związki to temat rzeka. Tak, jak po Ziemi nie chodzą dwie identyczne osoby, tak nie ma dwóch jednakowych relacji.
To, jak wyglada związek, zależy zarówno od osobowości partnerów, ich dopasowania, zbieżności potrzeb i spojrzenia na życie. Od planów, wartości, poziomu zaangażowania, a czasem także od przypadku – losowej sytuacji, w jakiej postawi nas życie.
Brzmi skomplikowanie, prawda?
I czasem takie jest. A to dlatego, że nie ma jednej, zawsze słusznej recepty na udaną relację. Pięciu kroków do „i żyli długo i szczęśliwie”. Bycie w związku nie musi jednak przypominać brodzenia w bagnie. Po ciemku. A to dlatego, że istnieje kilka uniwersalnych zasad, które mogą pomóc nam w budowaniu mocniejszych, szczęśliwszych relacji. Bardziej dojrzałych i świadomych. Oczywiście, na kilku regułach całe przedsięwzięcie się nie kończy, ale możemy potraktować je jako dobry początek 😉
Składniki udanej relacji
Ok, przejdźmy do konkretów. Co w relacji jest niezbędne, by uczynić ją satysfakcjonującą dla obu stron, a czego raczej powinniśmy unikać? Oto moja lista must-have. Kolejność dowolna, bo wszystkie uważam za jednakowo ważne.
1. Wzajemny szacunek.
Niby oczywiste, w praktyce często ignorowane. Zdarza się, że lekceważymy bliskie osoby, bo jesteśmy ich pewni. Wydaje nam się, że możemy pozwolić sobie na więcej, bo i tak z nami pozostaną. I nawet jeśli tak w istocie jest, nie zwalnia nas to z okazywania sobie szacunku.
Zdarzało mi się rozmawiać z osobami, które otwarcie przyznawały, że podczas ich kłótni z partnerem lub partnerką latają nie tylko talerze, ale i niewybredne wyzwiska. Czy muszę mówić, że nie tędy droga? Choć pod wpływem silnych emocji może zdarzyć się, że powiemy o kilka słów za dużo, warto zachować w tym względzie pewne nieprzekraczalne dla obu partnerów granice.
Dotyczy to także poszanowania prywatności partnera. Jeżeli kusi Cię, by przeczytać wiadomości w telefonie drugiej osoby, zastanów się, czy rzeczywiście partner lub partnerka w jakiś sposób narusza Twoje zaufanie. Warto zająć się tym tematem u podstaw, zamiast uciekać się do nieczystych zagrań, które nikogo nie uszczęśliwiają.
2. Akceptacja.
Czyli uświadomienie sobie i zaakceptowanie, że partner jest taki, jaki jest. I podjęcie decyzji o przyjęciu go właśnie takim, z całym pakietem zalet i wad. Zdarza się, że na początku związku jesteśmy na tyle zamroczeni (bo chemia wydzielana w mózgu osoby zakochanej rzeczywiście potrafi nas skutecznie otumanić), że wady partnera mogą być dla nas niewidoczne lub mało znaczące. Później jednak zdejmujemy różowe okulary. I to jest całkowicie okej, jeśli stwierdzimy, że wady te przeszkadzają nam na tyle mocno, że tej relacji nie chcemy kontynuować. Co nie jest okej, to zmienianie drugiej osoby na siłę, we własnym interesie. Jedyne, co możemy zrobić, to szczerze porozmawiać o naszych zmartwieniach z partnerem lub partnerką. Decyzja o zmianach należy jednak tylko i wyłącznie do nich, a na przymusie i pretensjach daleko nie zajedziemy.
3. Rozmowa, ale przede wszystkim słuchanie. I słyszenie.
Mówi się, że związki rozpadają się wtedy, kiedy ludzie przestają ze sobą rozmawiać. I coś w tym jest. Rozmowa, szczery dialog pozwala nam utrzymać bliskość. Czasami jednak okazuje się, że jest coś, z czym mamy większy problem, niż z mówieniem. A mianowicie ze słuchaniem. Czasem bywamy na tyle pochłonięci tym, co sami chcemy przekazać, że w zasadzie nie słuchamy ze zrozumieniem tego, co mówi do nas partner lub partnerka. Warto więc wyjść czasem z trybu „nadawca” i skupić się na odbieraniu. Uważnie słuchać, dopytywać, próbować zrozumieć. Może się okazać, że dowiemy się bardzo wielu istotnych rzeczy o partnerze i o naszej relacji.
4. Empatia i szczera troska.
Czyli uważne reagowanie na potrzeby drugiej strony i dbanie o siebie nawzajem. Mogą to to być rzeczy tak banalne, jak przykrycie kocem na kanapie, zrobienie gorącej herbaty, czy wyręczenie partnera w wyniesieniu śmieci gdy widzimy, że po całym dniu pracy zaniemógł na kanapie. Takimi drobnymi gestami okazujemy wsparcie i sprawiamy, że wspólna codzienność jest dla obu stron przyjemniejsza.
5. Szczerość, uczciwość, autentyczność.
Mam tu na myśli zarówno szczerość w rozmowie jako takiej, jak i szczerość w komunikowaniu swoich potrzeb. Nazywanie ich po imieniu, zamiast oczekiwania, że partner przywdzieje kostium wróżbity i jakoś sam z siebie się domyśli. Ok, czasem zdarza się, że ludzie dosłownie czytają sobie w myślach, ale nie bądźmy idealistami. Czasami szczerość może oznaczać też powiedzenie na głos gorzkiej prawdy – gdy coś w związku nie gra, warto o tym rozmawiać i wspólnie pracować, zamiast uciekać w ramiona kogoś innego, czy zamykać się w sobie. Kłamstwo, o ile często może wydawać się łatwiejszym rozwiązaniem, w dalszej perspektywie zwykle prowadzi na manowce.
6. Dbanie o bliskość.
O ile na początku relacji potrzeba bliskości zwykle jest na tyle silna, że nie trzeba się specjalnie nadwyrężać, by ją utrzymać, o tyle później, gdy emocje opadną niczym liście na jesień, zaczynamy iść pod górkę. Jak dbać o tę bliskość? Przede wszystkim spędzając ze sobą czas. Na rozmowie, wspólnym hobby (to bardzo polecam – nic nie łączy tak, jak wspólna pasja!), czy po prostu odpoczywając. Dbanie o bliskość to także okazywanie sobie uczuć, pozytywne mówienie i myślenie o sobie nawzajem, zarówno w domu, jak i poza nim.
7. Poszanowanie odrębności.
Na drugim biegunie tego, czego w związku robić nie powinniśmy, znajduje się traktowanie partnera jak rodzeństwo. Syjamskie. To świetnie, jeśli dobrze czujecie się w swoim towarzystwie i chcecie robić razem dosłownie wszystko. Warto jednak pamiętać, że partner to odrębna osoba, która ma swoje życie, zainteresowania, znajomych – niekoniecznie zawsze tych samych, co my. I ma prawo, tak samo jak my, czasem zrobić coś sam, bez krzywych spojrzeń i narzekania, że idzie spotkać się z kolegami. Poza tym, spędzenie trochę czasu bez siebie może okazać się świetnym paliwem dla związku i paradoksalnie zbliża, zamiast oddalać.
8. Nieuzależnianie swojego szczęścia od drugiej osoby.
Wiem, mocno kłóci się to z przekazem płynącym z większości komedii romantycznych – bohaterka, której życie wygląda jak pobojowisko, nagle spotyka Pana Jedynego, dzięki któremu wszystko układa się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. W rzeczywistości, warto sobie uzmysłowić, że nie jesteśmy od spełniania potrzeb partnera, ani też partner nie został stworzony, by spełniać nasze. Swoje szczęście budujemy sami i to my jesteśmy za nie odpowiedzialni. Wspaniale jest dzielić się radością z drugą osobą, wspólnie tworząc coś jeszcze lepszego, niż w pojedynkę. Nie możemy jednak oczekiwać, że partner rozwiąże za nas wszelkie życiowe problemy. Nie zbudujemy też szczęścia na drugiej osobie, jeśli nie czujemy się dobrze sami ze sobą – a jeśli tak, to prawdopodobnie nie będzie to zdrowa relacja. Nauczmy się żyć dobrze sami ze sobą, zanim zdecydujemy, by podzielić się szczęściem z kimś innym.
9. Odkrywanie nowych lądów.
Wyobraź sobie, że jesz tę samą kanapkę z serem. Codziennie. Przez 30 lat. Ciężko wykrzesać z siebie entuzjazm przed posiłkiem, prawda? Nawet, jeśli pieczywo jest najlepsze na świecie, a ser zachwyca bogactwem smaków, to podejrzewam, że po dwóch tygodniach na samą myśl o kolacji wszystkiego Ci się odechce. I wybaczcie, że sprowadzam związek do kanapki z serem, ale mechanizm jest podobny. Jeżeli nie dostarczamy sobie żadnych nowych wrażeń, bodźców, które zatrzęsą trochę codzienną rutyną, to ciężko, by związek pozostał dla nas tak samo satysfakcjonujący, jak na początku. Może spróbujcie znaleźć nowe, wspólne hobby? Zapiszcie się na lekcje tańca, czy języka obcego? Jedźcie w podróż, by odkryć nowe miejsca? Takie doświadczenia mogą okazać się świetnym spoiwem dla relacji.
10. Elastyczność.
Ok, sama miewam z tym pewien problem: jeżeli na coś się umówię, NIENAWIDZĘ, gdy ktoś nie przestrzega tych ustaleń, przesuwa godziny bez wcześniejszego uzgodnienia, czy odwołuje plany w ostatniej chwili. Ale elastyczność w relacji jest niesamowicie ważna. Gdy jedna strona traci pracę, i chwilowo ciężar utrzymania domu spocznie na drugiej. Kiedy umówimy się na coś, a partner lub partnerka straci ochotę lub zmieni zdanie. To także giętkość w sytuacji, gdy na przestrzeni czasu zmienia się nasz partner lub partnerka, lub zmienia się coś w naszym życiu, trzeba więc wspólnie dostosować się do nowej sytuacji. Kiedy jednak przejdziemy przez wiele takich perypetii wspólnie, z podniesioną głową, pojawia się wspaniałe poczucie, że możemy stawić czoła niemal wszystkiemu.
Czy to wystarczy?
Cóż… Tego nie wiem.
Relacja to twór żywy, ciągle ewoluujący, niejednorodny. Dlatego też dbania o związek nie da sprowadzić się do prostej instrukcji, jak tej do złożenia mebli z IKEA. Ale na pewno jest to dobry początek, który pozwoli nam na zbudowanie solidnych fundamentów.
Być może powyższe zasady okażą się dla Was banalne. Być może nie. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że choć czasem wiemy o czymś w teorii, to w praktyce, w życiu… Jakoś się to rozjeżdża. Dlatego warto podejść do tematu swobodnie, ale stanowczo i konsekwentnie wprowadzać powyższe zasady w codzienne życie. I patrzeć, jak dzieje się magia 😉