10 powodów, dlaczego nie warto mieć kota

Jakiś czas temu czytałam książkę. Poradnik odnośnie tego, jak wytresować kota. Pomijając zupełnie fakt, że jego morałem było „nie da się, zapomnij”, to zapadło mi w głowę jedno zdanie:

Kota się nie posiada. Kot jest. 

I jest w tym bardzo, bardzo dużo prawdy. Nie ma nawet opcji, byśmy bezczelnie rządzili życiem kota i rozkazywali, co i w jaki sposób ma robić. Nie jesteśmy nad kotem – jesteśmy (w najlepszym wypadku) na równi z nim. Jak współlokatorzy. Z tym, że jedno z nas nie płaci czynszu. Koty, jako istoty niezależne, chadzają swoimi ścieżkami. Niestety, często te ścieżki nie są zbieżne z naszymi. 

Ku przestrodze

Jako współlokatorka dwóch przedstawicieli tego gatunku, czuję się w obowiązku przestrzec wszystkich, którzy rozważają, rozważali, lub rozważać będą zaproszenie kota do swojego domostwa, z czym wiąże się taka decyzja. Szczerze, brutalnie i bez ogródek.

Polecam także lekturę wspomnianej wyżej książki, Jak wytresować kota – może nie będzie to remedium na wszystkie kocie problemy, ale zdecydowanie można się przy niej pośmiać. Nawet, jeśli to trochę śmiech przez łzy.

Skoro obiecałam, to zaczynamy. Oto 15 powodów, dla których NIE WARTO mieć kota!

1. Żwirek. Żwirek wszędzie.

Pierwsza rzecz, na którą musisz się przygotować, planując życie z kotem, to wszechobecny żwirek. Jeżeli wydaje Ci się, że skoro jest w kuwecie, to tam też pozostanie – mylisz się srogo. Kot rozdysponuje go na powierzchni całego mieszkania. Pół biedy, jeśli zdecydowaliście się na drobny piaseczek – wtedy wrażenia z chodzenia po nim bosymi stopami mogą przywlec na myśl piękną, rajską plażę. W innym wypadku przypomina to jednak bieganie na boso po trasie z klocków Lego.

2. Sierść. Także wszędzie.

Ten punkt może być mniejszym lub większym problemem w zależności od tego, jak mocno Twój kot gubi sierść, a także jak długa ona jest. Jeśli długa – szykuj się na to, że cały dom stanie się kotem. Jeśli krótsza – okazjonalnie będziesz wyciągać ją z jedzenia, szczoteczki do zębów i innych przypadkowych rzeczy. Przy okazji wizyty w IKEI kup całą paletę rolek do odkłaczania ubrań – będziesz używać jej częściej, niż podejrzewasz.

3. Nie przywiązuj się do wazonów i bibelotów na półkach – ich dni są policzone.

Koty uwielbiają poruszać się w pionie – im wyżej zawieszona poprzeczka, tym cel jest bardziej atrakcyjny, szykuj się więc na biegi przez półki. Twój elegancki wazon, który stoi na regale nie będzie stanowił przeszkody – wręcz przeciwnie, kręgle to super zabawa.

4. Gonitwy. Najczęściej z międzylądowaniem na śledzionie.

Wyobraź sobie, że udajesz się na spoczynek po ciężkim dniu. Kładziesz się do łóżka, zamykasz oczy, relaksujesz się. Zasypiasz. Wtem na Twój brzuch wpada 5 kilogramów kota, masakrując Twoje wnętrzności, bo w drugim kącie pokoju zabzyczała mucha i koniecznie trzeba to sprawdzić. NATENTYCHMIAST.

5. Darcie japy. Bez powodu. W nocy.

Pod tym względem koty mocno różnią się od siebie – jedne nie wydają z siebie niemal żadnych dźwięków, inne zaś drą się wniebogłosy. Ja mieszkam z reprezentantami drugiej grupy, i o ile fajnie jest czasem podyskutować z kotem o życiu, polityce, czy pogodzie (odpowiadają mi na każde zdanie!), to donośne MIAU wydobywające się z kota o 4:30 nad ranem może wybić z rytmu. Wspomnieć warto także o jękach pod lodówką, gdy od ostatniego posiłku minęło więcej niż pół godziny.

6. Grand Theft Kotlet.

Naczelną misją kota jest zdobycie pożywienia. Nieważne, że w misce ma najwyższej jakości karmę (nie żaden tam Whiskas!), a dorodny brzuszek świadczy o tym, że niczego kotu nie brakuje – jedzenie człowieka to cel najwyższy. Spróbuj odwrócić się na kilka sekund od talerza, a kot ucieknie z kotletem w zębach (true story, dzisiaj Lucyfer zwiał z rozmrażającym się mięsem), lub umoczy mordkę w Twoim jogurcie.

7. Przestrzeń Twojego mieszkania nie należy już do Ciebie.

Wraz z kotem do Twojego domu przeprowadzają się także kuwety (kocia literatura sugeruje zaopatrzenie się w kuwety według wzoru: ilość kuwet = ilość kotów w domu + 1). Publikacje behawiorystów sugerują też, że powinny one stać w centralnych punktach mieszkania, w innym wypadku kot może zechcieć załatwiać się poza nią (a to już dużo większy problem, niż zapach kuwety przy porannej kawie). Do tego dodać musimy drapaki (tu podobnie, wolimy, by kot korzystał z drapaka, niż z nowej sofy), miski i trochę zabawek. To wszystko oznacza codzienny slalom między wszystkimi rzeczami należącymi do kota. I błaganie o litość, gdy ostatni skrawek Twoich 50m2 zostanie zajęty przez kocią eminencję.

8. Dodatkowo: wszystko, co jest w domu, należy do kota.

Mówiłam coś o Twoich rzeczach? Coś takiego już nie istnieje. Wszystko, co znajdzie się na powierzchni kociego terytorium, należy do kota. Kanapa, Twoje ubrania, na których będzie się wylegiwał (zostawiając przy tym sporo futerka, by było Ci cieplej, jak już je założysz), rośliny lub cokolwiek przyjdzie mu tylko do głowy. Lucyfer codziennie rano kradnie mi skarpetkę lub majtki z kosza na pranie i radośnie roznosi je po całym mieszkaniu. Chociaż ciężko mówić tu o kradzieży, skoro należą do niego.

9. Nie licz na posłuszeństwo, ani akty wdzięczności.

Jeśli kot zachoruje i będzie wymagał zapakowania go do transportera i zabrania do weterynarza, albo zaplanujesz na ten dzień kąpiel lub skracanie pazurów – uzbrój się w rękawice, najlepiej długie i mocne. A przedtem trochę pomedytuj. Mi akurat mocno się poszczęściło i powyższe czynności przebiegają raczej łagodnie, ale słyszałam stanowczo zbyt wiele krwawych historii od innych właścicieli kotów, by nie zwrócić na to uwagi.

10. Drugi kot? Podwójne ryzyko.

Jeżeli z jakichś powodów zdecydujesz się na kupno lub adopcję drugiego (lub n-tego) kota, ryzyko niepowodzenia wyraźnie wzrasta. Jest bowiem szansa, że koty się nie polubią (ok, nie wymagajmy zbyt wiele: nie zaakceptują), a wtedy masz gwarantowaną korridę, codziennie we własnym salonie.

U nas niestety czarny scenariusz częściowo się sprawdził – choć sporadycznie zdarza im się dzielić jedno legowisko, Nala nieszczególnie przepada za młodszym od niej towarzyszem i często głośno to akcentuje, domagając się spakowania jego walizek i wystawienia ich za drzwi. Pozwalamy im to rozwiązać między sobą, ostatecznie jeszcze nikt się nie wyprowadził.

Serce rozumu nie słucha

Brzmi kiepsko? Być może. Czasem jest kiepsko.

Wszystkie krzywdy i zadry znikają jednak w momencie, gdy wspomniany kot, jak co dzień, powita nas przy drzwiach po powrocie z pracy, ocierając się radośnie o nasze nogi. Lub gdy wdrapie się na nasze kolana i zaśnie wtulony, mrucząc jak miniaturowy traktor i rozmiękczając nasze serce. Albo kładąc się tuż obok, gdy mamy gorszy dzień.

Kot bowiem obdarza miłością bezwarunkową (no, prawie bezwarunkową – braku żarcia tolerował nie będzie!), ale mądrą. Na swoich zasadach, jednak w zgodzie z nami.

I dlatego właśnie warto żyć z kotem.

PS na deser wrzucam zdjęcie Lucyfera towarzyszącego mi podczas pisania tego tekstu. Dzielił się wskazówkami literackimi i odpowiadał za część merytoryczną 🙂

Lucyfer w standardowej pozie. Jeszcze kot, czy już człowiek?

0FaniLubię
730ObserwującyObserwuj
Kamila Laurence
Kamila Laurencehttps://kamilalaurence.com
Cześć! Jestem Kama, z wykształcenia i zamiłowania psycholog, na co dzień piszę bloga i dogadzam moim kotom. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, by pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i swoje relacje z otoczeniem. Pokazuję też, jak prowadzić fajniejsze życie i odnaleźć się w codzienności.

2 KOMENTARZE

  1. Świetnie napisane! 😀 Jakbym o moim Felku czytała 🙂 A do kompletu mam jeszcze psa, więc jest co robić. Przy sprzątaniu pomaga roomba, ale tego szaleństwa dwóch zwierzaków nic nie okiełzna 😀 Ale dobrze, przynajmniej jest wesoło

  2. Wspaniały artykuł,uśmiałem się do łez ,mam 2 Maine cony które nie do końca są świadome swoich gabarytów,i już coś poznałem na temat demolki w domu ?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Kamila Laurence
Cześć! Jestem Kama, z wykształcenia i zamiłowania psycholog, na co dzień piszę bloga i dogadzam moim kotom. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, by pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i swoje relacje z otoczeniem. Pokazuję też, jak prowadzić fajniejsze życie i odnaleźć się w codzienności.

Dołącz do obserwujących!

Instagram