Według doniesień WHO, co czwarta osoba na świecie cierpi w trakcie swojego życia na zaburzenia natury psychicznej. Aktualnie na depresję chorują ponad 3 miliardy osób (i szacuje się, że jest ona podium najczęściej występujących na świecie chorób), inne zaburzenia to dodatkowy miliard.
Sporo, prawda? A jednak, wokół problemów związanych ze zdrowiem psychicznym oraz korzystania z pomocy psychologicznej lub psychiatrycznej wciąż krąży wiele mitów.
Choć tytuł wpisu jest prześmiewczy, to zjawisko, któremu chciałabym się przyjrzeć, bynajmniej zabawne nie jest. Wprawdzie osób cierpiących na zaburzenia psychiczne już powszechnie szaleńcami nie nazywamy, a czasy się trochę zmieniły (chyba, że mówimy o polskiej polityce – tu raczej nie ma co liczyć na postęp), wciąż na tej grupie osób ciąży społeczna stygmatyzacja. Ponadto, przekonanie, że psychoterapia jest tylko dla osób zaburzonych, wciąż jest aktualne i całkiem powszechne.
(Nie)nowoczesność
Ludzie, kuźwa.
Mamy XXI wiek. Żyjemy w erze niesamowitego postępu technologicznego, osiągalne dla nauki i medycyny są rzeczy, które wcześniej oglądaliśmy jako wydumaną fantazję w filmach science fiction. A jednak, wciąż stan wiedzy o zdrowiu psychicznym, lub problemach z nim związanych, jest raczej opłakany. I może deklarujemy coraz większą tolerancję, ale wciąż niewiele rozumiemy. A skoro nie rozumiemy, to oceniamy, bo tak możemy poradzić sobie z negatywnymi uczuciami.
Co ciekawe, zapewne nikt z nas nie ma najmniejszego problemu z tym, by publicznie wspominać o bolącej głowie, zębie, czy rozmawiać w gronie znajomych o regularnych wizytach u fizjoterapeuty. I jednocześnie towarzyszyć nam może paraliżujący strach, by przyznać się do problemów ze zdrowiem psychicznym! A mózg, który w tym wypadku cierpi, jest takim samym narządem, jak serce, czy płuca. Niestety, kiepski stan wiedzy o chorobach psychicznych, a także stygmatyzowanie osób na nie cierpiących sprawiają, że obawiamy się otwarcie mówić o tego typu kwestiach, a także szukać profesjonalnej pomocy.
Wciąż panuje przekonanie, iż ludzie cierpiący na zaburzenia psychiczne to osoby słabe psychicznie, nieudolne, określa się ich mianem cieniasów, symulantów, a nawet wariatów, czubków i tym podobnych. I nie jest to zjawisko nowe.
O historii słów kilka…
Jeszcze kilka wieków temu powszechnie uważało się, że osoby chore psychicznie są opętane przez szatana. Uważano je za obłąkane, szalone, głupie, a leczenie obejmowało palenie na stosie, lub, w nieco łagodniejszym wydaniu, zamykanie w klatkach i izolowanie od reszty “normalnego” społeczeństwa. Profesor Anna Grzywa pisze o tym zjawisku w swoim artykule:
O tym, w jaki sposób postrzegano osoby chore psychicznie i lecznictwo psychiatryczne, można wnioskować z opisów literackich pochodzących z poszczególnych epok. Pisarze w swoich dziełach zazwyczaj odzwierciedlają poglądy panujące w czasach, w których żyją. I tak w powieści Ignacego Krasickiego, ,,Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki”, wydanej w 1776 roku, spotykamy się z określeniem „szpital głupich”, które odnosi się do szpitala dla chorych psychicznie. Określenia używane w powieści wobec osób chorych to między innymi: głupi, szalony, obłąkany, wariat.
Nic więc dziwnego, że skoro od wieków opiniotwórcza literatura przedstawia w ten sposób kwestie zaburzeń psychicznych, kojarzą się one tak negatywnie i budzą w nas niepokój, lęk, wstyd.
Dlaczego Polacy wstydzą się depresji?
Chociaż wspomniane wyżej barbarzyńskie praktyki nie są już powszechne, stosunek społeczeństwa do kwestii zdrowia psychicznego (lub jego braku) jest wciąż niejednoznaczny. Statystyki CBOS informują, że aż 73% Polaków uważa, że choroby psychiczne są czymś wstydliwym i należy ukrywać je przed otoczeniem.
Pocieszający jest jednak fakt, iż 65% badanych deklarowało życzliwe nastawienie względem osób cierpiących na tego typu zaburzenia. Czy więc cały problem wynika z braku rzetelnej wiedzy o zdrowiu psychicznym i wstydu przed ujawnieniem się, mogącym grozić wykluczeniem ze społeczeństwa i pełnionych w nim ról? Czy obawiamy się, że jeśli przyznamy się, że mamy depresję, lub że uczestniczymy w terapii, ucierpi na tym nasza reputacja, ale także i samoocena – bo skoro przyswoiliśmy sobie przekonanie, że osoba z depresją jest słaba, nieudolna, lub symuluje, to chyba nie świadczy to o nas dobrze? Być może.
Ale czy naprawdę jest się czego obawiać?
Czy jeśli średnio co czwarta osoba cierpiała, cierpi, lub będzie cierpieć z powodu problemów natury psychicznej, czy powinno być w tym cokolwiek wstydliwego, wymagającego ukrywania przed innymi, lub bagatelizowania? Czy może jednak dbanie o zdrowie psychiczne powinno przejść do świadomości publicznej i być tak naturalne, jak wizyta u dentysty? Odpowiedź nasuwa się sama.
I powoli (pooowolutku…) tak się dzieje. Coraz częściej temat depresji, zaburzeń ze spektrum autyzmu (tu całym sercem polecam serial Atypowy, który cudownie przedstawia temat autyzmu i życia takiej osoby w społeczeństwie – całkiem normalnego, pełnego wzlotów i upadków, jak u każdego z nas) i innych dolegliwości psychicznych przenika do mainstreamu i pojawia się w serialach, filmach i książkach. I właśnie w ten sposób zachodzić musi zmiana w naszej świadomości – powoli, stopniowo, przez osłuchanie i “opatrzenie się” z tym tematem.
Ok, co z tą psychoterapią?
Wracając do kwestii tytułowej, czyli psychoterapii. Czym ona tak naprawdę jest, a czym nie jest?
Psychoterapia to inaczej leczenie poprzez rozmowę. Nie jest to jednak luźna pogawędka przy kawie, ani pocieszanie, ani też dawanie rad, jak poradzić sobie z problemami. Terapeuta, rozmawiając z klientem, stosuje szereg przemyślanych oddziaływań terapeutycznych. Prowadzi rozmowę w taki sposób, by pomóc mu zrozumieć siebie, dotrzeć do sedna doświadczanych na co dzień trudności i dostrzec, a następnie rozbroić powielane schematy. O psychoterapii na pewno będę jeszcze pisać, także jeśli interesuje Cię ten temat, koniecznie zaglądaj na moje social media, gdzie powiadamiam o nowych wpisach.
Do kogo kierowana jest psychoterapia?
Choć określenie “leczenie” sugeruje, iż adresatem psychoterapii powinna być osoba chora, wcale nie musi tak być. Oczywiście, w przypadku zaburzeń depresyjnych, borderline, schizofrenii i innych chorób psychicznych terapia jest często domyślną ścieżką leczenia (obok farmakoterapii), jednak korzystać z niej mogą także osoby zdrowe.
Skoro to mój blog, to pozwolę przemycić sobie swój pogląd – uważam, że każdy może korzystać (i odnosić korzyści) z psychoterapii. Jest ona świetnym narzędziem do lepszego zrozumienia siebie, zweryfikowania i naprostowania błędów w myśleniu, a w efekcie zbudowania bardziej satysfakcjonującego życia.
Jak to wygląda?
To, jak wygląda psychoterapia, zależy od kilku czynników. Po pierwsze, wyróżniamy różne nurty psychoterapii (na przykład poznawczo-behawioralna, psychodynamiczna, systemowa, Gestalt i wiele innych – o tym, co charakteryzuje poszczególne nurty i jaki wybrać dla siebie, także będę pisać w kolejnych artykułach), po drugie, forma psychoterapii też może być różna – indywidualna lub grupowa, “tradycyjna” lub online, i tak dalej. Zwykle jednak obecny jest minimum jeden terapeuta i minimum jeden klient 🙂
Czas trwania terapii także zależy od jej nurtu – w przypadku terapii CBT (poznawczo-behawioralnej) są one zwykle krótkoterminowe (od kilku tygodni do kilku miesięcy, choć jest to kwestia mocno indywidualna). Terapia psychodynamiczna zwykle trwa nieco dłużej, czasem nawet kilka lat.
Szczegółowe warunki, takie jak częstotliwość spotkań, ich długość, czy koszt ustalane są indywidualnie z terapeutą, często w ramach kontraktu terapeutycznego – nieformalnej umowy pomiędzy specjalistą, a klientem, porządkującej zasady ich współpracy.
Psychoterapia – tylko dla wariatów?
Podsumowując, oczywiście NIE!
Pomijając moje marzenie, by odejść od klasyfikacji osób z zaburzeniami psychicznymi jako wariatów (a najlepiej całkowicie porzucić stosowanie w mowie powszechnej określeń diagnozy medycznej i oprzeć się pokusie etykietowania ludzi), psychoterapia nie jest dedykowana wyłącznie osobom chorym.
Tak, terapia leczy zaburzenia psychiczne. Jednocześnie jest także ogromną szansą na rozwój, lepsze zrozumienie siebie, poprawę relacji z otoczeniem i sobą samym dla osoby zupełnie zdrowej, lecz doświadczającej pewnych problemów lub trudności w codziennym życiu.
Trendy pokazują, iż społeczeństwo wie o zdrowiu psychicznym coraz więcej i coraz mniej osób uważa je za tabu, wymagające skrzętnego ukrycia przed spojrzeniami innych. Jest to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Co możemy zrobić, by poprawić sytuację?
Po pierwsze, edukować się. Czytać książki lub czasopisma poruszające tematykę zdrowia psychicznego, terapii. Oswajać się z tematem, poszerzać wiedzę i przekazywać ją dalej, na przekór panującym wciąż mitom i legendom.
Po drugie, okazać wsparcie. Jeśli wiesz, że osoba w Twoim otoczeniu cierpi na depresję, okaż jej akceptację. Daj znać, że może na Ciebie liczyć. I po prostu bądź. Drobne gesty naprawdę robią wielką różnicę.
Normalizacja zaburzeń psychicznych, a także korzystania z wszelkich form pomocy psychologicznej i psychiatrycznej to proces żmudny i długi, jednak zdecydowanie wart zachodu. Ogromne grupy społeczne, (a także miasta, kraje, a nawet cały świat) składają się przecież z wielu jednostek, osób takich jak Ty, lub ja. Dlatego zacznij od siebie.