Chcesz utrudnić sobie życie? Rób to, czego oczekują od Ciebie inni

To kiedy chłopaka do domu przyprowadzisz?

Chyba wypadałoby już dziecko urodzić, co? Zegar tyka!

Chcesz odejść z etatu? Daj spokój, nie ma to jak stabilna praca!

Wyjdź z nami na miasto, wyśpisz się innym razem.

Brzmi znajomo? Takie i podobne wypowiedzi większość z nas słyszy przynajmniej co jakiś czas. Otoczenie ma wyraźne oczekiwania względem nas i skrupulatnie je egzekwuje. Niechętnie przyjmuje też wszelkie odstępstwa od normy, czy innego, pożądanego przez nie stanu.

Chodź, pokieruj moim życiem!

A teraz skup się na chwilę. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że znowu masz kilka lat. Idziesz do szkoły. Pierwszej, potem następnej. W międzyczasie zapewne czeka Cię komunia (a może i bierzmowanie), za parę lat matura, może jakieś studia. Następnie praca, ślub i gromadka dzieci. Byle szybko, bo głupio tak na stare lata. Dopiero wtedy możesz nieco odetchnąć, bo mniej więcej na tym etapie oczekiwania wobec Ciebie trochę słabną. Brzmi męcząco? Jak cholera. A jednak, ogromna część społeczeństwa radośnie bierze udział w festiwalu spełniania życzeń wszystkich dookoła. I dogadza wszystkim, poza sobą.

Hipotetyczna sytuacja numer dwa: chcesz złożyć papiery na wymarzone studia, ale zewsząd słyszysz, że nie trzeba studiować, by być bezrobotnym. Odpuszczasz więc i składasz podanie na „bardziej przyszłościowy”, a przy okazji okrutnie nudny kierunek, żeby kolejne lata pluć sobie w brodę. Po studiach oddzielasz ten rozdział grubą krechą i zaczynasz pracę w kompletnie innej branży, bo z tamtą nie chcesz mieć nic wspólnego.

Wariant trzeci: przyjaciółka prosi Cię o przypilnowanie dziecka. Wprawdzie miałaś na ten dzień inne plany (albo po prostu nie przepadasz za towarzystwem bąbelków), ale się zgadzasz, bo nie chcesz sprawić jej przykrości. Spędzasz więc długie godziny robiąc coś, czego robić zdecydowanie nie chcesz, a Twój nastrój pogarsza się z minuty na minutę.

UWAGA
Nie zrozum mnie źle. Nie widzę ZUPEŁNIE nic złego w podążaniu wydeptaną przez innych ścieżką, albo w spełnianiu oczekiwań innych. O ile czujesz, że jest to także Twoja droga i Twoje oczekiwania. Jeśli choć raz głębiej zastanowiłaś lub zastanowiłeś się nad tym, czego chcesz od życia, i nasunął Ci się wniosek, że właśnie tego – okej. Świetnie! Niech jednak działanie to będzie wynikiem Twojej świadomej decyzji, a nie jej braku.

Samouwikłanie

Ten sam mechanizm może przejawiać się w znacznie mniej spektakularnych sytuacjach, niż wybór życiowej ścieżki. A przez to, że są tak prozaiczne, możesz nawet nie zdawać sobie sprawy, że dajesz się w ten sposób uwikłać. O czym mowa? To także wszystko to, co przyjmujesz na co dzień na swoje barki, a czego do końca „nie czujesz”, lub co w żadnym stopniu Ci nie służy. Bo mieszkanie musi być wysprzątane na błysk, żeby goście nie pomyśleli, że kiepskie z nas gospodynie. Bo lepiej przeczytać coś mądrego, niż obejrzeć głupawą komedię, która zawsze poprawia Ci humor. Trzeba to, trzeba tamto. Bo mama będzie niezadowolona, mąż będzie marudził, a sąsiedzi będą plotkować.

Przykładów może być mnóstwo, a sytuacje diametralnie różne. Wspólny mianownik jest jeden: nie postępujesz według własnych marzeń, celów i pragnień, bo jesteś zbyt zajęta realizowaniem oczekiwań innych osób. W efekcie więc zapieprzasz jak szczur w wyścigu. W trakcie orientujesz się jednak, że… nie wiesz, dokąd biegniesz. Ani po co. Bo to nie Twój wyścig, nie Twój cel, nie Twoje życie. 

Czy liczenie się ze zdaniem innych jest złe i dlaczego to sobie robimy?

Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz: chęć życia w zgodzie z otoczeniem nie świadczy o Tobie źle. Nie czyni Cię to naiwną, ani (pod żadnym pozorem!) głupią. To normalne, że chcemy być akceptowani i szanowani przez otoczenie. Lubimy być częścią wspólnoty i chcemy czasem usłyszeć, że dobrze sobie radzimy. Chcemy, by nasi bliscy byli zadowoleni i szczęśliwi. I to jest ok! Dbanie o innych nigdy jednak nie powinno odbywać się Twoim kosztem. 

Dlaczego tak jest? Poza naszą wrodzoną empatią, nie bez znaczenia jest także wpływ kulturowy – polska kultura, choć powoli zmierza w kierunku indywidualizmu, wciąż jest w dużym stopniu kolektywna. Oznacza to, że dobro grupy, społeczności, przedkładane jest nad dobrostan jednostki. Nie namawiam Cię jednak, absolutnie, do niezdrowego egoizmu i patrzenia tylko na czubek własnego nosa. A to dlatego, że jest w tym wszystkim złoty środek: zdrowy egoizm. Bez niego prędzej czy później damy się wyprowadzić na manowce, a stamtąd wrócić bywa naprawdę ciężko.

Co o egoizmie mówi nauka?

Egoizm często postrzegany jest jako cecha niepożądana, a nawet przecząca moralności.

Doniesienia nauki jednak wyraźnie sugerują, że nie każdy egoizm jest zły. Według Maslowa (1943/96) istnieje „zdrowy egoizm” (który należy oddzielić grubą kreską od egoizmu niezdrowego) i oznacza on szacunek dla własnego zdrowia, rozwoju, szczęścia i wolności. Co ciekawe, ma on nie tylko dobry wpływ na jednostkę, która tym egoizmem się wykazuje, ale także na jej otoczenie.

O tym, że istnieje zdrowy egoizm, przekonani są także terapeuci – bardzo często celem psychoterapii jest właśnie wypracowanie umiejętności troszczenia się o własne potrzeby i akcentowania ich w relacji z otoczeniem. Erich Fromm (1939) z kolei twierdzi, że to kultura narzuciła na egoizm pewne tabu (ucząc nas, że powinniśmy troszczyć się o innych, nie o siebie) i powoduje, że często czujemy się winni, gdy chcemy okazać sobie odrobinę miłości, współczucia, czy zrozumienia, albo zwyczajnie postawić własne potrzeby nad potrzebami innych.

Co da Ci zdrowy egoizm?

Okazuje się, że zdrowy egoizm związany jest z wieloma cechami warunkującymi dobre funkcjonowanie i łatwiejsze adaptowanie do zmiennych warunków środowiska. Osoby, które potrafią się nim wykazywać, deklarują większe zadowolenie z życia, lepszą jakość relacji z innymi i wyższą samoocenę. Co ciekawe, bycie egoistą nie oznacza wcale bycia kłótliwym i despotycznym – w badaniach Kaufmana i Jauka (2020) cecha ta wiązała się z wyższą ugodowością i miłością do innych, co zupełnie przeczy wizerunkowi aspołecznego, kłótliwego egoisty.

Skoro już wiemy, że nasze potrzeby i plany nie powinny być lekceważone, zastanówmy się, jak wprowadzić zmiany w życie. 

Jak wyrwać się ze szponów oczekiwań?

Mam dla Ciebie kilka sposobów, których wprowadzenie pomoże Ci odzyskać kontrolę nad własnym życiem i podejmować decyzje w zgodzie z tym, czego naprawdę chcesz. Są proste, ale tylko pozornie – wdrożenie ich wymaga bowiem sporo wysiłku. Jest to jednak wysiłek, który podjąć zdecydowanie warto, jeśli chcesz żyć także dla siebie.

1. Zauważ problem.

Zrób szczery rachunek sumienia, zadając sobie kilka pytań. 

  • Czy to, co w życiu robię, jest zbieżne z tym, czego chcę?
  • Czy gdzieś po drodze nie uległam presji otoczenia i podjęłam decyzję, której żałuję?
  • Czy jestem zadowolona ze swojego życia i czuję, że jest ono efektem moich własnych decyzji?
  • Czy zdarza mi się do robienia czegoś, czego nie chcę, by zadowolić innych?

Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiesz przecząco (lub w przypadku drugiego i czwartego, twierdząco), postaraj się zaakceptować tę myśl. Nie ma miejsca, z którego nie da się zawrócić, a uświadomienie problemu to często połowa sukcesu.

2. Zacznij stawiać granice.

To szalenie ważne! Jak możemy wymagać od bliskich, by szanowali nasze granice, jeżeli same ich wcześniej nie wyznaczymy? By móc wyznaczyć granice, najpierw same musimy je dobrze poznać, a dopiero później możemy zakomunikować je otoczeniu. Jak skutecznie je komunikować? Najlepiej wprost, szczerze, koncentrując się na własnych odczuciach i emocjach, jednocześnie z poszanowaniem drugiego człowieka. O granicach dodałam niedawno post na Instagramie – zajrzyj, bo to świetne uzupełnienie tego wpisu! 


3. Zastosuj technikę pauzy.

Technika ta pomaga w ćwiczeniu asertywności w sytuacjach społecznych. Gdy ktoś proponuje Ci coś, na co nie masz ochoty, zanim pospieszysz z odpowiedzią, zrób sobie w głowie stop-klatkę. Zatrzymaj się na chwilę i zastanów się, czy to, na co zamierzasz się zgodzić, jest zbieżne z tym, czego chcesz (czy może po prostu nie chcesz rozczarować lub zdenerwować drugiej osoby)? Albo czy nie będzie kosztowało Cię to wiele czasu lub jakichkolwiek innych zasobów, które wolałabyś poświęcić na coś innego? Jeśli dasz sobie chwilę na namysł, będzie Ci łatwiej udzielić odpowiedzi z pełnym przekonaniem. 

Asertywna postawa jest piekielnie ważna dla zdrowia psychicznego, o czym jednogłośnie świadczą wyniki tego badania. Jeśli bliscy narzucają Ci jakąś ścieżkę życiową (na przykład studia, które zupełnie Cię nie interesują), albo znajomi namawiają Cię na wyjście, podczas gdy najchętniej zostałabyś w domu – naucz się mówić nie. Choć nie jest to łatwe, często jest to jedyna szansa, by przejąć ster nad własnym życiem. I pamiętaj: nie jesteś nikomu winna tłumaczenia za własne wybory!

4. Trzymaj ramę.

Może zdarzyć się, że Twoje asertywne zachowanie wzbudzi negatywną reakcję drugiej strony, co z kolei może prowadzić do wątpliwości, czy wyrzutów sumienia. Nie pozwól jednak trudnym emocjom zmusić Cię do zawrócenia, czy kwestionowania własnych wyborów.

Co to oznacza w praktyce? Jeśli właśnie czegoś lub komuś odmówiłaś i czujesz, że podjęłaś właściwą dla siebie decyzję, nie dodawaj: „ale jeszcze zobaczymy”, albo “pomyślę o tym”.

Piekło dobrymi chęciami stoi

Warto pamiętać, że zwykle oczekiwania innych odniesione są do ogólnych schematów kulturowych, albo ich indywidualnych doświadczeń, na bazie których budują własny obraz świata. Oznacza to, że oczekiwania te zazwyczaj nie mają wiele wspólnego z Tobą, bo w rzeczywistości są reprezentacją świata drugiej osoby. 

Ku ironii, często osoby, które te oczekiwania usiłują Ci narzucić (i w efekcie mogą wyrządzać Ci krzywdę), wcale nie mają złych intencji. Chcą dla Ciebie dobrze, sugerują zatem znane im, sprawdzone rozwiązania. Nie próbuję więc namówić Cię do wszczęcia rebelii przeciwko wszystkim dookoła, ani do demonstracyjnego olewania ich sugestii. Wystarczy, jeśli tylko (a może nawet AŻ) uświadomisz sobie, że oczekiwania innych nie warunkują Twoich wyborów, a przy kolejnej próbie ich narzucenia, grzecznie, lecz asertywnie, zakomunikujesz własne potrzeby i zamiary. 

Chcesz dojechać do celu? To nie puszczaj kierownicy!

Ale zaraz. Czy to oznacza, że nic się nie stanie, jeśli nie pójdziesz na studia, które wybrali dla Ciebie rodzice? Albo, bardziej prozaicznie, odmówisz koleżance pomocy, bo od jakiegoś czasu masz już plany na ten dzień? Albo nie upieczesz ciasta dla gości, tylko kupisz gotowe, lub podasz im chipsy?

Ano, być może się stanie! Są duże szanse, że dzięki tym drobnym decyzjom poczujesz się Panią (możnowładczynią, królową, – wstaw dowolne :)) własnego życia. I choć często mamy poczucie, że cały świat spoczywa na naszych barkach, to obiecuję: nic się nie zawali, jeśli od czasu do czasu odpuścisz. A jeśli chcesz poczytać trochę więcej o sztuce odpuszczania, to zajrzyj do tego tekstu.

Pójście pod prąd nie jest łatwe. To zupełnie normalne, jeśli nie masz siły, lub obawiasz się konsekwencji. Jest to jednak wysiłek warty podjęcia. Dzień po dniu, małymi kroczkami. Bo jeżeli postanowisz oddać stery własnego życia innym, przygotuj się na to, że zaprowadzą Cię tam, gdzie chcą. Oni, nie Ty. 

I pamiętaj: nie jesteś nikomu dłużna tłumaczenia za własne wybory. Bo decyzje są jak dupa – każdy ma swoje 😉 

Bibliografia

  • Fromm, E. (1939). Selfishness and self-love. Psychiatry 2, 507–523.
  • Maslow, A. H. (1943/1996). “Is human nature basically selfish?” in Future Visions: The Unpublished Papers of Abraham Maslow, E. Hoffman (Thousand Oaks, CA: Sage Publications), 107–114.
  • Kaufman, B.,  Jauk, E. (2020). Healthy Selfishness and Pathological Altruism: Measuring Two Paradoxical Forms of Selfishness. Frontiers in Psychology (11), 1006.
0FaniLubię
730ObserwującyObserwuj
Kamila Laurence
Kamila Laurencehttps://kamilalaurence.com
Cześć! Jestem Kama, z wykształcenia i zamiłowania psycholog, na co dzień piszę bloga i dogadzam moim kotom. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, by pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i swoje relacje z otoczeniem. Pokazuję też, jak prowadzić fajniejsze życie i odnaleźć się w codzienności.

1 KOMENTARZ

  1. Wydaje mi się, że żadne ekstremum nie jest dobre i ostatnio trochę za często skupiamy się na tym, że ,,dobre rady” od innych są na pewno krzywdzące i należy ich unikać. Prawda jest taka, że powinniśmy sobie jednak te rady wziąć do serca i pomyśleć, czy aby ta osoba nie ma racji, bo była już w tym momencie życia, do którego my się zbliżamy. Co najmniej od połowy moich znajomych w liceum i na studiach słyszałam, że nie mają pojęcia, co chcą robić w życiu. Od wielu słyszę to nadal, mimo, że za trzy lata wkraczamy w trzydziestkę. Ilość osób, które rozpacza nad podążaniem za radami z zewnątrz (studia medyczne- i rozwalone zdrowie psychiczne ze stresu, szkoła muzyczna- i żal do rodziców, bo zmuszali, szybszy ślub- i żal, że już nie można jeździć po świecie, tylko ma się przymus bawienia się w rodzinę) jest taka sama, co liczba osób, które żałują nie podążania za radami (studia pedagogiczne- i ostatecznie emigracja i zakładanie sklepu w Niemczech, szkoła muzyczna- i żal do rodziców, że pozwolili zrezygnować, bo teraz nie da się już iść tą ścieżką kariery, a także odkładanie macieżyństwa- bo teraz lekarze nie dają szans na pomyślne leczenie ze względu na wiek).
    Bardzo często ludzie nie żyją dla siebie, bo nie wiedzą, czego chcą, albo chcą na siłę zrobić na przekór radom rodziców, bo ,,czasy się zmieniły”. Ja cieszę się, że po części słuchałam rad rodziny i brałam je pod uwagę przy moich życiowych wyborach. Czasami może być dla nas za późno na pewne decyzje, mimo że rodzice ostrzegali nas jakiś czas temu. We wszystkim trzeba szukać równowagi.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Cześć! Jestem Kama, z wykształcenia i zamiłowania psycholog, na co dzień piszę bloga i dogadzam moim kotom. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, by pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i swoje relacje z otoczeniem. Pokazuję też, jak prowadzić fajniejsze życie i odnaleźć się w codzienności.

Dołącz do obserwujących!

Instagram